finlandia

podróże, sruże, nie wróżę... a bo właśnie wróciłam. z prostej, prawie prostackiej, rozciągniętej w czasie, świeżej i uspokojonej, jakby nieco najaranej Finlandii. dlatego, że spokojnie, to prawie nie chciało się tam przyjeżdżać znowu kiedykolwiek. przynajmniej na początku. teraz po powrocie, aż tęsknię. brak chaosu, czyli wystarczający porządek przestrzeni zurbanizowanej, mnóstwo przyrody, zieleni, zapachu drewna palonego w fińskiej sunie i zimnej wody jeziora, tak, to ona. nie urzeka oszałamiającym, powalającym pięknem przy pierwszym spotkaniu, ale wchodzi prosto do duszy, przemawia do serca. zostawia ślad w środku, choć Ty ciągle jesteś w stanie twierdzić, że nic Ci nie zrobiła, i ani myślisz zawitać tam ponownie.
a gdy już ją opuścisz, odjedziesz, zostawisz za sobą, zauważasz nieoczekiwanie, że pożegnanie nie przyniosło ulgi. że nie brakuje Ci Twego niepokoju, który miałaś przed przyjazdem. że tak właściwie, to zmieniłaś się już na zawsze, gdy rozum wciąż obstawia porzucenie. powrót do codzienności uzmysławia, że właściwie to już tego nie chcesz - gonitwy, pędu, biegu.. nie brakuje Ci Paryża, Tokio, Nowego Yorku, choć może nigdy w nich nie byłeś.
to, czego Ci brakuje, to spokój, głębia jezior i świst wiatru mijających Cię na dwupasmówce motocykli..


Komentarze

Popularne posty