komuś coś czasem odpierdala. i wiecie co. dobrze mi z tym. bo życie za krótkie. bo życie za długie. bo świat za duży i za mały za razem. bo tyle przestrzeni we mnie i ja w przestrzeni się rozchodzę, rozpływam, rozmywam... mam coś, czego nie mam tak naprawdę. mam nic. nic też mnie ma. to taka wymiana. taka wymiana życia na śmierć. istnienia na nieistnienie. obecności na nieobecność, nietutejszość. szaleństwo. czy ktoś to zrozumie? niekoniecznie. czy ja to rozumiem? nie wiem. przebywam i jestem. tkwię w sobie. w końcu. odzywam się do siebie i... nagle słyszę odpowiedź. niespodziewanie. z zaskoczeniem, z radością. słucham raz jeszcze..., tak, ciągle tam jest. odpowiedź jest w środku. czasem tylko nie rozumiem co do mnie mówi. ale jest. wiem to, czuję ją. dopiero teraz. dopiero zaraz. jest szansa, że podświadomość dotrze do świadomości. a uświadomiona wypłynie, wyskoczy, rozkwitnie, wybuchnie barwami i kwiatkami, motylkami i innym badziewiem. przestaję myśleć. wyłączam umysł. analfabetyzm uświadomiony...

Komentarze

Popularne posty