w związku z tym, że przestrzeń jest duża, jak na skalę pojedynczego człowieka, pojedynczej mnie, rozłożenie różnych rzeczy w przestrzeni powoduje, że tworzą się niesamowite obrazy. obrazy, które są, a których nikt nie podziwia. bo nikogo tam nie ma. chyba że przypadkiem ktoś przejeżdża samochodem z Mazur na Podlasie i tchniony(a) impulsem wyciąga współczesny gadżet, bez którego wiele i wielu nie wyobraża sobie dzisiaj życia - telefon komórkowy z aparatem fotograficznym i robi zdjęcie przez szybę, a następnie upublicznia obraz w sieci - wtedy inni niespodziewanie też mogą go podziwiać. podziwić. albo przynajmniej spojrzeć. spojrzeć na wycinek, który z jednej strony nie oddaje całości. oddaje jednak fragment, który staje się całością, poprzez zamknięcie go w kadrze nowoczesnego gadżetu. bóg zstąpił na ziemię i stworzył bilbordy reklamowe. a właściwie stworzył człowieka, który po latach ewolucji był gotów stworzyć bilbordy reklamowe. bóg urzeczony bilbordem stworzył dla niego niesamowite tło, scenografię, przestrzeń, by bilbord mógł w niej cudownie egzystować. i nikt tego nie zobaczy. dopóki ktoś go nie zobaczy i nie użyje nowoczesnego gadżetu (będącego także wynikiem ewolucji). ktoś, czyli ja. ja, (o ironio - pozbywająca się ego autorka) urzeczona widokiem i przypadkowym kadrem z okna samochodu. dzieci śpią. siostra prowadzi kolejny wynik ewolucji, a ja urzeczona tkwię w swoim kadrze. i nie poddaję się, robię kolejne. może nie tak doskonałe, nie tak perfekcyjne, ale ciągle poruszające ją (mnie, ego majaczy) do głębi.

patyk wbity w niebo! (człowiek wbity na pal, jezus wiszący na krzyżu, laska mojżesza "rozstępującego" Morze Czerwone, a może niebieskie...).
a później martwe o poranku miasto, cisza i budynki zastygłe w bezruchu (jakby kiedykolwiek mogły się ruszać).
aż po niesamowity zestaw błękitnego nieba, cumulusów, świerkowego (prawdopodobnie, choć to nie ma znaczenia) boru i świeżego śniegu, skompanych w porannej poświacie podnoszącego się Słońca, a raczej zachodzącej Ziemi. bo gdy Słońce wschodzi, Ziemia zachodzi. zachodzi w ciążę dzisiejszego dnia, by wieczorem porodzić Księżyc i gwiazdy.
Kosmos nie pyta czy może istnieć. człowiek nie pyta czy powinien żyć. ja nie pytam "jak zatrzymać miłość?". jak jest to jest. jak nie ma to nie ma. a tak naprawdę, to zawsze jest. w przestrzeni dzisiejszego dnia. obok bilbordu reklamowego i patyka wpitego w niebo.
ps. skończyłam dziś "dzięcioła".
ps2. to nie jest tekst inspirowany świętem wczorajszego dnia. screw it.


Komentarze

Popularne posty