od ostatniej wiosny minął rok. dokładnie rok. łatwo policzyć, bo wiosna jest raz w roku. łatwo policzyć, ale trudno uwierzyć. po roku wszystko powinno już wrócić do normy, ułożyć się. a tu okazuje się, że proces trwa. jest dużo dłuższy i dużo mozolniejszy niż można było przypuszczać. zresztą kto przypuszczał! jeszcze rok temu nawet ja nie.. bo może i jedna jaskółka wiosnę uczyniła, ale kto wiedział, że za nią potoczy się lawina! lawina która zwinęła wszystko: moje życie, moje miejsce, moje własne ja, z jego marzeniami i wartościami. rzeczy się przewartościowały, ja się zdewaluowało, moje miejsce przepadło, a moje życie wyparowało. zostały okruchy, ślady, wspomnienia i widma przeszłości. no, zostały też rzeczy, które zostać musiały: moja, jakby nie patrzeć egzystencja oraz potomstwo. to jeśli chodzi o najważniejsze. pozostał też ból w sercu. był wtedy, zaczął się w tamtym życiu i teraz jest łącznikiem z teraz. po prostu sobie trwa. nie wiedzieć czemu. może dlatego, że przyczyna jest inna niż ją diagnozowałam. teraz już za późno, by się nad tym zastanawiać. decyzja zapadła dawno temu, a jej konsekwencje będą brzmiały do końca życia. pocieszający może być fakt, że ten pierwszy, najbardziej bolesny czas po, jest tylko raz, na samym początku i właściwie to już był. a z każdym dniem jest coraz dalej od kiedy rzuciłam się w przepaść, więc już przepaść (choć ciągle ciemna i odludna) już bardziej oswojona, już nie taka nieznana, a nawet widać w niej kontury. choć czasem zdaje mi się, że wcale nie chcę tam patrzeć. bo ta otchłań to przyszłość, której nie da się zaplanować. nie da się, bo kiedyś myślałam, że można. i można. ale gówno z tego może być. bo nie wiesz, co jutro się wydarzy. nawet nie wiesz, jakie decyzje podejmiesz. bo żyjesz dziś. a to problem tego TY z jutro. czyli kogoś zupełnie innego. a łączy was tylko.. kłucie w sercu. i znajomość nut na poziomie pierwszego stopnia szkoły muzycznej. wysokie aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...

Komentarze

Popularne posty